sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 30

Natalia

- Karol błagam cię nakryj do stołu - mówiłam bo byłam już cholernie spóźniona, tyle rzeczy było jeszcze nie przygotowanych (w tym ja), a Kłos nic sobie z tego nie robił „prawdziwy facet”- myślałam.
- Ok skarbie - odpowiedział i zabrał się za wybieranie talerzy dla naszej szóstki a ja postanowiłam zacząć szykować się do przywitania gości - którymi byli nasi rodzice. Mieli się pojawić już za dwie godziny! Wybrałam dla siebie sukienkę, wyprostowałam włosy i nałożyłam lekki makijaż.



Kiedy wróciłam do salonu stół był już pięknie nakryty.
- Wow Kłos jestem pod wrażeniem - powiedziałam.
- Dziękuję skarbie, że we mnie wierzyłaś - odpowiedział mi Karol z szerokim uśmiechem.
- A nie ma za co - odpowiedziałam i pocałowałam swojego męża - Dobra to teraz ty idź się ogarnąć a ja tu resztę przygotuję.- powiedziałam i zabrałam się za rozstawianie świątecznych potraw na stole.

*
Weronika

- Weronika spóźnimy się - cały czas pospieszał mnie JUŻ gotowy Wrona.
- Przecież wiesz, że muszę dobrze wyglądać bo w końcu dziś poznam twoich rodziców - odpowiedziałam niecierpliwemu Andrzejowi, który stał za drzwiami łazienki i czekał aż z niej wyjdę. Został mi już tylko makijaż, kiedy go skończyłam wyszłam z łazienki i zaprezentowałam się Wronie.


- I jak? Może być? - zapytałam.
- Wyglądasz cudnie - odpowiedział siatkarz i musnął wargami moje czoło - to jak jedziemy już?
- Jedziemy - odpowiedziałam.

*
Natalia

Wyrobiłam się. Razem z poprawianiem ostatnich detali usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kochanie otwórz - rozkazałam mężowi.
- Idę już - powiedział i po chwili przyprowadził moich rodziców.
- Cześć - przywitałam się z nimi a chwilę potem również z rodzicami Karola. Podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy do wspólnej kolacji. Rozmowom i żartom nie było końca, a po pewnym czasie zdecydowaliśmy wraz z Karolem, że już czas powiadomić przyszłych dziadków o cudownej nowinie.
- Drodzy rodzice - zaczął mój mąż - mamy dla was niespodziankę.
- Już się boję - powiedziała mama Karola i wszyscy zaczęli się śmiać, wszyscy oprócz Karola.
- No wiesz co mamuś! Teraz to chyba już nic nie powiem. No dobra powiem - rozchmurzył się zaraz Kłos - Będziecie dziadkami!
Nasi rodzice przez chwilę „oswajali się” z tą wiadomością aby po kilku sekundach cieszyć się naszym szczęściem. Nasze mamy zaczęły płakać z radości a ojcowie mówić jak to będzie wspaniale jak będzie wnuczka.

*
Weronika

- Oj skarbie, wiedziałem, że tak będzie - marudził Wronka kiedy staliśmy w korku.
- Przepraszam, co ja poradzę, że chciałam ładnie wyglądać?
- A czy ja coś mówię? - zaśmiał się Andrzej. Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na jedno z warszawskich osiedli. Wronka zaparkował samochód pod średniej wielkości domkiem jednorodzinnym.
- Wysiadka - zakomunikował, a ja właśnie straciłam całą pewność siebie.
- Andrzej, czekaj - powiedziałam.
- Co jest? Nie mów, że się boisz…
- No tak troszkę - odpowiedziałam a Wronka zaczął się śmiać.
- Skarbie, wszystko będzie dobrze.
- A co jak mnie nie polubią?
- Na pewno cię polubią, jestem tego w stu procentach pewien, i ty przynajmniej nie wystąpisz przed nimi w samych majtkach - zaczęłam się śmiać na wspomnienie tej sceny.
- No fakt - przytaknęłam siatkarzowi - dobra idziemy - powiedziałam i wyszłam z samochodu.
Podeszliśmy razem pod drzwi domu, Andrzej zadzwonił dwa razy dzwonkiem, czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. To czekanie było wiecznością, nogi trzęsły mi się jak przed maturą ale po chwili moje zmartwienia minęły. Drzwi otworzyła nam mama Wronki, która bardzo ucieszyła się na mój widok.
- Dobry wieczór - przywitałam się odrobine niepewnie.
- Dobry wieczór kochana - powiedziała i przytuliła mnie do siebie po czym zaczęła ściskać swojego syna - Tak się cieszę, że mogę cię poznać - mówiła uradowana - Andrzejek tyle o tobie opowiadał, proszę wchodźcie dalej - powiedziała a ja spojrzałam na Wronkę i posłałam mu lekki uśmiech.
- A nie mówiłem - szepnął mi siatkarz na ucho. Pani Maria poprowadziła nas w głąb domu do salonu w którym czekał (jak się domyślałam) tata siatkarza.
- Dobry wieczór - powiedziałam i przywitałam się uściskiem dłoni z panem Tomaszem.
- Myślałam, że trochę później przyjedziecie, nie zdążyłam jeszcze usmażyć karpia - powiedziała mama Andrzeja i ruszyła szybkim krokiem w stronę kuchni.
- Może ja pani w czymś pomogę? - zaoferowałam.
- Nie, nie ma takiej potrzeby kochana - odwróciła się w moją stronę i lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Na pewno?
- Tak, tak wy siadajcie już do stołu, zaraz zaczniemy.
Kolacja minęła nam w przemiłej atmosferze, wszyscy rozpakowaliśmy swoje prezenty (ja ze swojego cieszyłam się ogromnie, była to złota bransoletka), przed północą spacerkiem wybraliśmy się na pasterkę, na której oczy same mi się zamykały - chyba z nadmiaru wrażeń - ale jakoś udało mi się wytrwać do końca. Mama Andrzeja była naprawdę wspaniałą kobietą, zaczęłam mówić mi „córciu” co za każdym razem wywoływało uśmiech na mojej twarzy, tata Andrzeja był nie mniej ciekawą postacią cały czas podśmiewał się z Andrzeja, że „ Jak taka dziewczyna jak Weronika mogła na ciebie spojrzeć”.

*
Natalia

Wigilia, wigilia i po wigilii. Będę ją wspominać jeszcze bardzo długo - z pewnością do naszej pierwszej wigilii we trójkę. Po kolacji wybraliśmy się na pasterkę a po niej jeszcze na krótki spacer po zaśnieżonym Bełchatowie.


No i mamy 30 rozdział, jejku jak to szybko zleciało. Trochę się dzieję. Tam święta a u nas one już za kilka dni. Z tej okazji życzę wszystkim "Wszystkiego Najlepszego, zdrowia, dużo prezentów i weny;)". Do usłyszenia za tydzień. Pozdrawiam Ania.

9 komentarzy:

  1. Świetny zresztą jak zwykle ;) Pozdrawiam ;* i zapraszam do siebie http://bartekija.blogspot.com/ ( dopiero zaczynam)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;) Tak świątecznie ^^
    Ja dziś z siostrą ubrałam choinkę, więc już prawie święta :D
    Miło, że rodzice Andrzeja polubili Weronikę ;]
    Tobie również życzę wspaniałych świąt, pachnącej choinki, smacznego karpia i dużo prezentów ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :* :* :*
      P. S. Nie lubię karpia :D

      Usuń
  3. Jak tu świątecznie ;) Aż mnie wprowadziłaś już w nastrój świąteczny, którego w sumie w ogole nie czuję, może dlatego, że nawet jutro idę do pracy ;( Ale cóż takie życie. Miło, że rodzice Wrony zaakceptowali Weronikę, mimo, że nie paradowała przed nimi w samej bieliźnie ;D I cieszę się przy okazji z nowiny Kłosów i nie mogę się doczekać tej małej kruszyny <3
    Zapraszam w między czasie do siebie i liczę na chociaż mały komentarzyk ;*
    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/
    Wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę im takich świąt! Sama bym chciała takie przeżyć :) Rozśmieszyło mnie strojenie się Wery :D
    Super opowiadanie, wciągnęło mnie na maxa ;D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Wesołych Świąt!
    zapraszam na mój pierwszy blog z opowiadaniem o Zibim Bartmanie! :)
    http://tylko-ty-kochanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń