- Dzisiaj panie proszą panów - powiedziałam gdy Andrzej i Karol zjawili się w naszym pokoju.
- Proszą na co?- zapytał Kłos zdziwiony.
- Proszą na kolacje - odpowiedziała mu jego żona.
- Kolacja we włoskiej knajpce brzmi nieźle - stwierdził Wronka - to o której wychodzimy? - zapytał po chwili.
- O 18, czyli macie godzinkę na przygotowanie się - odpowiedziałam Andrzejowi.
Za pięć 18, wszyscy byli już gotowi, ja i Natalia wystroiłyśmy się w sukienki a chłopaki w jeansy i koszule.
Natalia
Weronika
Po dziesięciu minutach wolnego spacerku dotarliśmy do jednej z włoskich knajpek. Wieczór był bardzo przyjemny ale nagle Natalia poczuła się bardzo źle. Przyczyną jej złego samopoczucia i grypy żołądkowej z pewnością była zmiana miejsca, może diety - chociaż to był pierwszy dzień naszego pobytu tutaj i takie tłumaczenie było odrobine nieprawdopodobne. Kiedy wróciłyśmy już do naszego hotelowego pokoju wciąż nie dawało mi spokoju jedno pytanie.
- Natala, czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży? - zapytałam przyjaciółki kiedy blada opuściła łazienkę.
- Nie no co ty - odpowiedziała mi po czym mimowolnie położyła rękę na brzuchu - wszystko ze mną w porządku, to tylko grypa - dodała po chwili.
- Ale jak wrócimy to pójdziesz do lekarza? - postanowiłam się upewnić.
- No jasne - odpowiedziała mi.
- Jak trzeba będzie to sama cię tam zaciągnę.
- Nie będzie takiej potrzeby, możesz być pewna - powiedziała i położyła się do swojego łóżka. Następnego dnia z Natalką wszystko było już w porządku, chłopaki udali się na lekki trening po śniadaniu a my wybrałyśmy się na mały spacer.
O 17.30 byłyśmy już w hali i czekałyśmy na rozpoczęcie meczu SKRY z Lube Banca Macerata - czyli z poprzednim klubem Bartka Kurka. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem naszej drużyny, wróciliśmy do hotelu w świetnych humorach. Wieczorem trochę poświętowaliśmy (ale nie długo) ponieważ rano czekała nas podróż z powrotem do polski.
*
Natalia
Właśnie przysypiałam kiedy usłyszałam szept Karola nad swoim uchem.
- Śpisz? - pytał.
- Nie, oglądam swoje powieki od środka - odpowiedziałam a Kłos spojrzał na mnie pytająco - oj Kłosik, Kłosik. Czego chcesz?
- Chcę wiedzieć jak chcesz spędzić święta?
- Może zorganizujemy wigilię w naszym nowym domu? Zaprosimy moich i twoich rodziców - dodałam.
- Super, a może sylwestra też zrobimy u nas? Połączymy go z parapetówką.
- Jestem za. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Po kilku godzinach byliśmy już na warszawskim lotnisku, aby kilka godzin później znaleźć się nareszcie w naszym domu. Wieczorem wybraliśmy się na kolacje do naszych Wronek, na której znów poczułam się źle. Dziwne były te moje mdłości i złe samopoczucie. Przypomniało mi się pytanie Weroniki o ciąże, to było prawdopodobne ale czy pewne? Kolejnego dnia kiedy Karol opuścił dom postanowiłam udać się do lekarza do Łodzi. Kiedy wyjeżdżałam w drogę powrotną z Łodzi do Bełchatowa jedno było pewne - spodziewaliśmy się dzidziusia. W domu czekał na mnie Karol, przygotował obiad dla naszej dwójki.
- Cześć - przywitałam się z nim buziakiem.
- Cześć słonko, gdzie byłaś? Byłem u was w pracy a ciebie nie było.
- Musiałam jechać do Łodzi - odpowiedziałam.
- Do Łodzi? Po co? - zapytał.
- Byłam u lekarza - odpowiedziałam.
- I jak wszystko dobrze?
- W sumie to tak - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam bo bardzo cieszyłam się z tej wiadomości - już wiem dlaczego źle się czuję.
- Dlaczego? - Karol wciąż dopytywał się mnie niczego nie podejrzewając.
- Karol, będziesz tatą - oznajmiłam swojemu mężowi. Patrzył na mnie chwilkę szeroko otwartymi oczami aby po chwili wziąć mnie na ręce i zacząć mocno ściskać.
- Kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę - mówił a ja nie mogłam powstrzymać łez radości, aż tak entuzjastycznej reakcji ze strony mojego męża się nie spodziewałam - To który to tydzień?
- Piąty - odpowiedziałam Karolowi a on obdarzył mnie pocałunkiem. Resztę dnia spędziliśmy na wspólnym rozmyślaniu nad tym jak będzie cudownie, gdy nasze maleństwo przyjdzie już na świat. Dni mijały według tych samych schematów - praca, dom, nadopiekuńczy Karol. Wszystko było tak jak powinno być, wszystko układało się po mojej myśli. U Weroniki i Andrzeja również wszystko układało się pomyślnie, Wronka wprowadził się na stałe do mojej przyjaciółki a do moich uszu doszły słuchy o rzekomych zaręczynach zaplanowanych przez środkowego na sylwestra. Życie każdego z nas było w stu procentach poukładane, każdy cieszył się z tego co miał i żył pełnią życia. Czas płynął bardzo szybko, a na dodatek był napędzany świątecznym szaleństwem, nie zdążyliśmy nawet mrugnąć okiem kiedy nastał dwudziesty czwarty grudnia - czyli Wigilia.
Krótki ale zawsze coś. Sporo się dzieje. Zachęcam do komentowania bo ostatnio z moją weną jest słabo i nie wiem jak będzie dalej. Na kolejny zapraszam w następną sobotę. Pozdrawiam, Ania;)
Zapraszam także na "Bo oboje czujemy to samo..."
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! Mam nadzieją, że odpowiesz na moje pytania. Więcej na http://boobojeczujemytosamo.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :* zabieram się za odpowiedzi :D
UsuńA więc Kłosy będą mieli dzidziusia :) Jak fajnie :) Nadopiekuńczy Karol, to jest coś :D Super! Jestem ciekawa, czy Wrona oświadczy się w sylwestra :D
OdpowiedzUsuńZobaczymy... :D Pozdrawiam!
UsuńCieszę się razem z Kłosami ;) A to dobrze, że również ukłaada sie Wroonkom bo oni również zasługują na szczęście. Mam nadzieje ze tak szybko nie skonczy sie ta sielanka bo jest naprawde bardzo fajnie i milo sie to wszystko czyta ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam do sb i mile widziany komentarz ;)
http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/
p.s wieczorem pojawi sie nowy ;* przepraszam za spam ;*
Dzięki za komentarz, każdy mi pomaga bo wtedy wiem, że ktoś w ogóle czyta to "coś" :D
UsuńSuper! No to w opowiadaniu przybędzie jeden bohater! ;)
OdpowiedzUsuńUuu, zaręczyny... Nie mogę się doczekać!
A to, że Andrzej wprowadzi się do Werki, to była kwestia czasu :D
Wigilia... Jak ja kocham święta! <3
Świetnie piszesz, ciekawie, więc już mi tu nie narzekaj!
Weny życzę :]
Buziaki ;*
Dziękuję bardzo :* :* :*
Usuń